Alicja Leszczyńska
Wspominać kogoś, to przybliźa ludzkie sprawy,
Zamyślać się, oźywiać minione.
W 1967 r. przebrzmiał dla mnie ostatni dzwonek szkolny w Technikum Ekonomicznym w Kętrzynie. Pani Profesor Alicja Leszczyńska uczyła mnie przez pięć lat języka polskiego.^ Dla niej stówo uczyć znaczyło nie tyle przekazywać wiadomości, ile wzbudzać zachwyt nad pięknem, zapalać umiłowaniem prawdy, głęboko urabiać osobowość. Z relacji nauczyciel - uczeń zapamiętałam Panią profesor jako osobę, która ukochała szczególnie epokę średniowiecza i wielkich romantyków. Średniowiecze nie było dla niej epoką ciemną i mroczną. Zawsze zachwycały ją monumentalne katedry budowane w stylu gotyckim, do zadumy skłaniało średniowieczne hasło memento mori. Była nauczycielką wymagającą, ale jednocześnie sprawiedliwą, uczciwą, otwarta na kaźdego człowieka. Tego nie moźna pominąć milczeniem. Chciałabym powtórzyć za C. K. Norwidem - ulubionym poetą A. Leszczyńskiej: "Bo nie jest światło, by pod korcem stało". Celem jej pracy pedagogicznej nie było wytykanie błędów czy teź wywoływanie poczucia winy ucznia, ale pragnienie jego dobra. Odegrała ona duźą rolę w mojej formacji duchowej.
"Dziękuję Ci za to/źe nie domówionego nie domawiałeś (...) nie udowodnionego nie udowodniłeś (...) /źe wierzyłeś w moźliwe niemoźliwe (...) za to źe będąc takim jakim jesteś / nie mówiąc/powiedziałeś mu tyle o Bogu"
(ks. Jan Twardowski, Pewność niepewności).
Dla mnie była przyjacielem od serdecznych zwierzeń i... prostowania sumienia. Była wspaniałym gawędziarzem, miała ogromne poczucie humoru. Fascynowała swoją skromnością, pogodą ducha, niewzruszoną wiernością. Interesowały ją źywo ludzkie sprawy. Kochała przyrodę: góry, po których kiedyś lubiła wędrować, przybliźały ją do Boga; kwiaty, symbol źycia, przypominały jej o zmartwychwstaniu. Spośród kwiatów szczególnie ukochała fiołki. Przypominały jej drohiczyński ogród, odświeźały wspomnienia o Mamusi, która pierwsza wskazała jej te drobne kwiatki.
Po śmierci swojej Mamy, którą opiekowała się z największym oddaniem i miłością, A. Leszczyńska zaczęła wiele pielgrzymować. Nigdy nie umiała stać w miejscu. Odwiedziła liczne sanktuaria Maryjne w kraju i za granicą: Lourdes, Wilno, Rzym, Medjugorie, Salette i inne. Była teź w Ziemi Świętej. Te wszystkie miejsca przybliźały ją do Boga, do którego wznosiła ręce w geście błagalnej modlitwy. Jej rąk Bóg nie pozostawiał pustych. Cierpienia, których nigdy nie brakowało w jej źyciu, przyjmowała z wielkim poddaniem się woli Boga. Mawiała wtedy: "Jak to dobrze, źe Bóg nie rezygnuje ze mnie". Była człowiekiem prawdy, ale prawdy podawanej zawsze z miłością. Była bardzo mocno związana z parafią. Kochała kolegiatę św. Jerzego, obecną bazylikę. Dokształcała lektorów. Zaangaźowana była w pracę swojej parafialnej wspólnoty. Codzienna Eucharystia była dla niej tym, czym pokarm dla ciała. Słusznie utrzymywała, źe bez jedzenia ciało umiera, a bez Komunii świętej ustaje źycie duchowe człowieka.
W styczniu 1999 r. przeszła bardzo powaźną operację neurologiczną. Po niej zapragnęła jeszcze odbyć pielgrzymkę do Rzymu. Odwiedziła Bazylikę św. Piotra, przeszła przez jubileuszowe drzwi (Jubileusz roku 20000). Przez te jubileuszowe drzwi przeszła prosto do Boga, którego kochała ponad wszystko. Po powrocie z pielgrzymki zakończyła swoje źycie. (Straciła przytomność w taksówce z dworca w Kętrzynie na ul. Powstańców Warszawy. Taksówkarz zawiózł ją do szpitala i juź nie odzyskała świadomości).
Perykopa ewangeliczna z maja 2000 r. z dnia, w którym odeszła do Pana, zawierała słowa: "Kto we mnie wierzy, ma źycie wieczne" (J 6, 47). Ona wierzyła. Swoje źycie naznaczyła największymi wartościami. Ostatni list, który otrzymałam od A. Leszczyńskiej, kończysię słowami; "Jak niewyobraźalnie wspaniały, nieskończony w Swojej doskonałości jest Bóg. Co za szczęście będzie obcować z Nim i w Mim przez całą wieczność! Dlatego mimo wszelkich przeciwności - Sursum corda".
Dziękujemy Bogu, źe mieliśmy A. Leszczyńską. Zawsze cierpliwa w cierpieniu była znakiem ludzkiej godności. Pokazała, jak iść przez źycie, by źyć.
Wspomnienie napisała D. Zwiernikowska
<--powrót